Do klubu wchodzi Protagonista.
|
Tony Prince
|
Dobra. Dobra. Podnieś trochę. Jeszcze. Tak, idealnie. Super. Chodź, spójrz na to. Uwielbiam! Omega[1]. Co o tym myślisz?
|
Lazlow
|
10 na 10!
|
Tony Prince
|
O rany! Co do chuja? Co z tobą nie tak?
|
Lazlow
|
Widzę smugi. Jestem DJ-em na otwarciu. Trzeba rozruszać ludzi! Nakręcić milenialsów.
|
Tony wyrywa świetlik z ręki Lazlowa.
|
Tony Prince
|
Cholera! Zejdź mi z oczu!
|
Lazlow
|
Co?
|
Tony Prince
|
Leć załatwić jakieś gwiazdy na otwarcie. Mogę cię nawet posadzić w loży dla VIP-ów, ale nie będziesz DJ-em.
|
Lazlow
|
Mój świetlik…
|
Tony Prince
|
Niech no ci pokażę, co dla ciebie mamy. Chodź na dół. Pamiętaj, że nie wiem i nie chcę wiedzieć, co się dzieje tam na dole. Będę udawał totalnego głupka. Ale jeśli będziesz potrzebować mojej pomocy… Wal jak w dym. Możesz na mnie liczyć.
|
Tony i protagonista schodzą do magazynu.
|
Tony Prince
|
Miejscówka już całkowicie gotowa, co? Nie zajmuję się podatkami ani niczym, co się tu odstawia. Jestem tylko klubowym menadżerem. Ale jeśli przypadkiem pojawią się tu jakieś… nielegalne przedmioty, to pewnie będę mógł ci pomóc je sprzedać. Dobra, teraz wszystko jest w komputerze tutaj i w biurze. Idziemy na górę?
|
Tony i protagonista idą na górę.
|
Tony Prince
|
Oto nasze prywatne biuro. Ten komputer to twoje centrum dowodzenia. Moje biurko jest tutaj. Jakby co, to nic nie widziałem, nic nie słyszałem. Dobra, walnijmy sobie malucha przy barze.
|
English Dave i Lazlow medytują przy barze.
|
English Dave
|
Oddychaj. Oddychaj tam. Niczym się nie przejmuj. Zupełnie niczym. I oddychaj. Czy… to… nie wspaniałe? Cześć, Tone! Wciągniesz?
|
Tony Prince
|
Nie, dzięki. Hej, kotku. Cztery szoty.
|
English Dave
|
Dobre wieści, Europejczyk już tu leci. Prywatnym lotem, rzecz jasna. Ty płacisz, więc nie żałowałem kasy. To tani samolot, ale co za różnica. Powinniśmy go odebrać?
|
Tony Prince
|
A gdy wrócisz, to sobie zrobimy imprezkę!
|
Lazlow
|
O tak!
|
Tony Prince
|
Za powodzenie Omega[1]. Tak jest!
|
Cała czwórka wypija szoty.
|
English Dave
|
Do rychłego.
|
Tony Prince
|
Wszystko w porządku, Laz?
|
Lazlow
|
Trochę się nagrzałem.
|
Protagonista wsiada do zaparkowanego koło klubu auta.
|
English Dave
|
Solomun zaraz będzie na lotnisku w Los Santos. Pojedziemy po niego, co? To miasto jeszcze nie wie, co je czeka… Solomun, nasz słowiański zbawiciel… Będzie rytm, będzie harmonia, a przede wszystkim… uczucia. Nit nie robi takiej sieczki z emocji jak ta bałkańska bestia. Powaga. Techno aż wyciska łzy. Dwugodzinny set Solomuna pomógł mi bardziej niż dziesięć odwyków i sam już nie wiem ile godzin u psychologa. Na samą myśl przechodzą mnie ciary. Do dzieła. Ej, popatrz tylko, jak zmieniasz to miejsce… Omega[1]… Czysty kosmos. Najwyższa pora, bo trzeba nieco rozruszać nocne życie Los Santos. Niby fajnie co jakiś czas uderzyć na wzgórzach w bongosa z samotnymi, dzianymi gośćmi, ale potem się nudzi, co nie? I niezbyt rozwija duchowo. Nijak się to ma do starej transcendentnej mocy bandy świrów jadących na całego! Pot na parkiecie, a w membranach melodyczny obłęd Solomuna. Nie ma opcji. To? To jest moje lekarstwo.
|
Protagonista dojeżdża na miejsce a do Dave dzwoni telefon.
|
English Dave
|
Ej, zaczekaj. Solly! Chyba widzę twój samolot. O co ci chodzi, jak to minął pas? Nie, no co ty, nie mógł odpaść. Nie po takiej chemii. Wbij się tam i coś zrób… Naciśnij coś.
|
Solomun przesiadujący w prywatnym samolocie.
|
Solomun
|
Jezu, Dave… Tyle przycisków.
|
English Dave
|
Naciśnij któryś. Przecież tak zarabiasz na chleb.
|
Solomun
|
Jestem DJ-em, a nie, kurwa, pilotem!
|
English Dave
|
Dajesz, synu, dasz radę. Nie zawiedź mnie.
|
Solomun wciska losowe przyciski a samolot zaczyna przyspieszać.
|
English Dave
|
To mnie jednak trochę zawodzi!
|
Solomun
|
Dobra, spokojnie. Już mam.
|
English Dave
|
Na litość boską.
|
Solomun
|
Dobra. Dobra. Już łapię.
|
English Dave
|
Cokolwiek żeś nacisnął…
|
Solomun
|
Dobra, w porządku.
|
English Dave
|
Nie naciskaj tego ponownie.
|
Protagonista podąża za samolotem Solomuna.
|
English Dave
|
Naprawdę straszna kiła. Chyba stracimy naszego DJ-a. Gonimy za prywatnym odrzutowcem. Centrum. Ruszaj do centrum.
|
Dave rozmawia z Solomunem.
|
English Dave
|
Solomun, musisz się ogarnąć, synu. Gdzie ten facet, którego tak pokochałem? Nerwy ze stali, gdy reszta traciła rozum… i wszczynała burdę. Takiego Solomuna teraz potrzebuję. Cudotwórcy. Gościa, który uratował mi tyłek i duszę. Złap za stery, Sol. Dasz radę, chłopaku. Ekstra. Ekstra. Jesteś tam? Czad. Oglądasz telewizję, co nie? Czy tam streamy, bez różnicy. Widziałeś to już z milion razy. Łap za drążek i udawaj, że wiesz, co robisz. Kurwa! Gra gitara? Och, dzięki Bogu. No to wiesz już, czego nie robić. Dobra? No to jeszcze raz… Tylko niech niebo będzie na górze, a ziemia na dole, dobra?
|
Dave rozmawia z protagonistą.
|
English Dave
|
Jest nad Legion Square.
|
Dave ponownie rozmawia z Solomunem.
|
English Dave
|
Bez pośpiechu, jasne? Spokojnie. Na czilu. Ale na prawdziwym czilu! Cziluj, kurwa! Poniedziałek na plaży… Pełen relaks… Widoki jak ze snu… Fletnia pana… Czujesz klimat? A teraz weź zasadź pilotowi z buta, dobra? Dalej nietomny? Kuźwa.
|
Dave ponownie rozmawia z protagonistą.
|
English Dave
|
Są poza miastem. Ruszaj na autostradę.
|
Dave wraca do rozmowy z Solomunem.
|
English Dave
|
Jest tam jakaś instrukcja? Podręcznik? Nie? A masz Eyefinda? No wyszukaj. Na telefonie. Wiem, że właśnie gadasz… ale myślałem… Weź mi tu nie pitol, synu. To nie ja się zaraz rozbiję… Staram się pomóc. Sol. Sol. Pomyśl. Na pewno chcesz to zrobić? Latanie, to jedno, lądowanie – co innego.
|
Solomun rozłącza się podchodząc do lądowania.
|
English Dave
|
Solomun? Solomun? Kurwa świętojańska, baran próbuje lądować. Za nim! Jest nad zakładem karnym Bolingbroke, psychol jeden. Kurwa, prawie dotarł do Sandy Shores. Wariat chce się dostać na lotnisko. Solly chce odstawić niezły numer.
|
Solomun ląduje prywatnym samolotem.
|
English Dave
|
O skurwysyn, dał radę. Cudotwórca! Odbierzmy go. No gazem. Nie możemy go tam zostawić!
|
Protagonista dojeżdża z Davem na miejsce lądowania.
|
English Dave
|
Hej, Solomun!
|
Solomun
|
Boże mój, Dave, skąd wytrzasnąłeś tego pilota?
|
English Dave
|
To najlepszy gość, na jakiego mogłem sobie pozwolić. Nie żałowałem grosza. No dalej. Mówiłem ci, że jesteś cudotwórcą. Popracujemy jeszcze trochę. (do pilota) Cipa!
|
Protagonista jedzie z powrotem do klub.
|
English Dave
|
Szofer, jedziemy. Jedźmy do klub, pokażemy mu miejscówkę. W porzo, synu?
|
Solomun
|
Tak szczerze, Dave, to było dość ostro.
|
English Dave
|
Tak jest, twardzielu! Co cię nie zabije, nie? Fakt, sam nigdy się nie rozbiłem samolotem. Ale kilka razy miałem złe tripy. I zawsze wtedy znajdowałem duchową drogę.
|
Solomun
|
Następnym razem sam leć z tym pilotem. Zobaczymy, jak ci się spodoba.
|
English Dave
|
Cieszył się, że cię pozna, Sol. Może lekko przesadził z prochami… Tak już działasz na ludzi. Boją się ciebie. Ale co było, a nie jest i takie tam. Nalej sobie wino, zarzuć jakąś muzę, weź buszka, tutaj to w końcu legalne… Naprostujesz się raz-dwa.
|
Solomun
|
Nie… wszystko gra, dobra? Cieszę się, że zagram w LS.
|
English Dave
|
Ej, poznałeś już go?[2] To właściciel Omega[1].
|
Solomun
|
Myślałem, że właścicielem jest Tony.
|
English Dave
|
Tony daje twarz, a tutaj mamy mózg.
|
Solomun
|
Miło mi. Musisz być naprawdę spoko.
|
English Dave
|
Pewnie, że tak. A do tego ma łeb jak sklep. Popatrz tylko, jak kmini… Świetnie się dogadacie.
|
Solomun
|
Zabawmy się trochę. Będzie nieźle. Mam dobre przeczucie.
|
English Dave
|
Ja też, stary kumplu. Ja też. W pewnym sensie macie chujki farta… Nigdy nie powstała tu kultura muzyki tanecznej. Więc nie miało co schodzić na psy. Za to Londyn… Londyn to inna bajka. Każdy zjawiskowy lokal wybebeszony, przerobiony na żarłodajnię sushi. Nie ma opcji zjeść rybki z ryżem bez patrzenia na cegły, które obrzygiwałem w latach 90. Maibatsu. Dobre piksy, ale Chryste Panie, żołądkiem mi kręciły jak tornado.
|
Protagonista z pasażerami dojeżdża pod klub.
|
English Dave
|
Jesteśmy… me casa, su casa, ich casa. Nie wiedzą, co ich czeka. Chodź.
|
Solomun
|
Do dzieła.
|
Dave, Solomun i protagonista wchodzą do klubu.
|
English Dave
|
Dobra, chodź ze mną. Tędy. Z drogi przejście dla gwiazdy. Celebryta idzie. Uwaga na stopień, książę. Tędy, na dół. No i jesteśmy. Uważaj, bracie.
|
Mężczyzna
|
Dobrze, do usłyszenia.
|
Tony Prince
|
Solomun, skarbie! Cho no tu.
|
Solomun
|
Przepraszam za spóźnienie.
|
English Dave
|
Jest trochę roztrzęsiony. Ale nic mu nie będzie.
|
Tony Prince
|
Wybacz nigdy się nie poznaliśmy, ale jestem wielkim fanem. Wielkim!
|
Lazlow
|
Ja też! Solomun! Wie gechts? Achtung. Zajmuję się BDSM.
|
Tony Prince
|
Nie wątpię.
|
Lazlow
|
Nie, znaczy się EDM! EDM. Mam cały nośnik USB ze swoimi nagraniami.
|
Tony Prince
|
To jest… To jest Lazlow.
|
Lazlow
|
Podwójna piątka! Za wolno.
|
Tony wyrzuca dany Solomunowi pendrive.
|
Lazlow
|
Czekaj… No weź.
|
Tony Prince
|
Możemy?
|
Lazlow
|
Ja też jestem DJ-em, rozkręcam dużo… przyjęć urodzinowych dla dzieci, żeby sobie dorobić. No bo, yyy, nie zawsze stać mnie na czynsz, bo mieszkam w willi. Jestem człowiekiem sukcesu… Wcale nie jestem zdesperowany. Jestem… Jestem celebrytą. Ludzie mnie kochają. No ej! Uwielbiam precle, tak jak wy!
|
Tony wychodzi z protagonistą na salę taneczną.
|
Tony Prince
|
Oto i jest! Udało nam się! Impreza! Mamy zajebistą imprezę! Jesteśmy zajebistymi imprezowiczami!
|
Lazlow
|
Przepraszam…
|
Tony Prince
|
Życzę miłej zabawy. Baw się dobrze, zasługujesz na to. A na dole wszystko jest gotowe. Korzystaj, kiedy zechcesz.
|
Kobieta
|
Tony!
|
Tony Prince
|
Hej, maleńka! Bardzo ładna sukienka. Lateks nigdy nie wyjdzie z mody. Chodźmy!
|
Na scenę wbiega Lazlow.
|
Lazlow
|
Tak, tak, tak, tak. Jezu. Dziś wieczorem… Podczas otwarcia Omega[1]! Tak jest, Los Santos w końcu przypomniało sobie, jak się bawić. Wraz ze mną DJ-em Lazlowem, powitajcie mojego serdecznego kolegę, którego poznałem na Ibizie, czyli w Holandii, podczas jego niesamowitego setu! Po raz pierwszy gości na dłużej w Stanach Zjednoczonych, w tym oto klubie. Gotowi? Proszę, przywitajcie go oklaskami. Oto przed wami… Solomun!
|
Za stół DJ-a wchodzi Solomun.
|
Lazlow
|
Tak, ten gość. Daj mi znać, jeśli chcesz, żebym był twoim MC.
|
Solomun
|
Zastanowię się.
|
Lazlow
|
Dobra, świetnie. Chce żebym bitował. Dzisiaj sobie podupczę! Wszystkie laski będą moje. Przerucham każdą, ziom. Zajebioza, ziom! Zajebioza!
|