Salon Simeona. Wchodzi Franklin
|
Franklin Clinton
|
Cześc, Simeon. Jak leci?
|
Simeon Yetarian
|
Drogi chłopcze. Dobrze cię widzieć. Bardzo dobrze. Pójdź w me ramiona
|
Franklin Clinton
|
Słuchaj, stary… Robimy już razem kilka miesięcy, nie?
|
Simeon Yetarian
|
Dlatego też z radością mogę oznajmić, że… zostałeś pracownikiem miesiąca. Gratulacje! Ciężko było wybrać zwycięzcę.
|
Franklin Clinton
|
No, ja, Lamar, Sacha z tikiem nerwowym. Słuchaj, stary. To był dla mnie zaszczyt, ziomek, ale muszę ruszyć swoje życie do przodu. Mam wrażenie, że ciągle pozwalam sobie wmawiać, co mam robić. Robię to i nic się nie zmienia.
|
Simeon Yetarian
|
Zdradzę ci coś, chłopcze. Powiedz mi, czego dokładnie chcesz, a ja ci szczegółowo wytłumaczę, dlaczego tego nie dostaniesz.
|
Franklin Clinton
|
Co?
|
Simeon Yetarian
|
Dziś zajmujesz pojazdy kupione przez durni na olbrzymi procent. Jutro jednak… razem! Nigdy nie miałem czarnego syna, ale gdybym miał, chciałbym, żeby był taki jak ty.
|
Wchodzi Lamar
|
Lamar Davis
|
Puk, puk, czarnuchy!
|
Simeon Yetarian
|
Cześć, Lamar!
|
Lamar Davis
|
Jak leci, Simeon? Co się kręci, ziomek?
|
Franklin Clinton
|
Siemasz, stary.
|
Simeon Yetarian
|
Nasz Franklin został pracownikiem miesiąca.
|
Lamar Davis
|
W chuja lecisz?
|
Franklin Clinton
|
Stary, obaj jesteśmy robieni w chuja.
|
Lamar Davis
|
No bez jaj, koleś. Powaga? Przy całym tym moim zapierdalaniu, stary?
|
Franklin Clinton
|
W chuj z tym pracownikiem miesiąca, ziomuś. Próbuję tu…
|
Lamar Davis
|
Jak to w chuj z tym pracownikiem miesiąca, co? Jak jest coś do wygrania, to ja to, kurwa, chcę wygrać. Wyjebane co to. Kumasz mnie? Nie biorę jeńców. Wbijam na pełnej kurwie. Wielki ziom. Wielkie jaja. Jak na jebanej tablicy jest lista nazwisk, to moje ma być na szczycie. A obok niego ma być napis "Zwycięzca".
|
Simeon Yetarian
|
Może w przyszłym miesiącu?
|
Lamar Davis
|
Spierdalaj z następnym miesiącem, Simeon. Może dziś? Żądam ponownego testu.
|
Simeon Yetarian
|
Dziś nic nie ma, tylko motor. W ogóle nieopłacony. Jakiegoś dzieciaka z Vespucci Beach. Nazywa się Esteban Jimenez.
|
Franklin Clinton
|
Gangster?
|
Simeon Yetarian
|
Zaskakujące, ale gdy nabywał motor, to akurat o to nie spytałem.
|
Lamar Davis
|
Mamy robotę… pracowniku miesiąca.
|
Franklin Clinton
|
Pierdol się. Chodźmy.
|
Lamar Davis
|
Mów mi "proszę pana", czarnuchu. Na co czekasz, czarnuchu? Magellan Ave. Vespucci Beach.
|
Franklin i Lamar wchodzą do samochodu.
|
Franklin Clinton
|
Czy gość, który wziął motor, to nie był czasem ten skurwiel od Vagosów? Z wydziaranym ryjem?
|
Lamar Davis
|
No, to on.
|
Franklin Clinton
|
Kurwa, stary. Nie chcę się niepotrzebnie ładować w jakiś burdel.
|
Lamar Davis
|
A ja na to kładę lachę. Nie bez powodu Simeon wynajmuje dwóch groźnych skurwieli, żeby przejmowali jego fanty. Nie jesteśmy harcereczkami.
|
Franklin Clinton
|
W twoim przypadku nie byłbym tego taki pewien.
|
Lamar Davis
|
Ogarnij się, czarnuchu! To jasne, że chodzi o niego. Kto inny będzie miał wymagane nadwyżki w papierach i braki w szarych komórkach? Położył na motor dwie dyszki!
|
Franklin Clinton
|
Dwadzieścia tysi?
|
Lamar Davis
|
Na wekslu za trzy patole!
|
Franklin Clinton
|
W mordę! Sprzęcior pewnie podkręcony.
|
Lamar Davis
|
Cały motyw polega na przejęciu kasy z prochów.
|
Franklin Clinton
|
Dobra, wpadamy po cichu. Wjazd i wyjazd, żadnych przygód.
|
Lamar Davis
|
Postaram się. Choć jestem hałaśliwy, krzykliwym, chciwym pojebusem, który lubi kropnąć kogoś w plery. I za to mnie właśnie kochasz.
|
Franklin Clinton
|
Tak jest, brachu. Czysta miłość.
|
Lamar Davis
|
Ten czarnuch Simeon to śmieszny kolo, nie? Zrobi się przykro, gdy będziemy musieli go stuknąć i zgarnąć jego kasę.
|
Franklin Clinton
|
Co ty pierdolisz? Masz nasrane w bani.
|
Lamar Davis
|
Tak działa ten biznes, nie? Robisz dla klienta, wypracowujesz pewną zależność. Potem każe ci zrobić jakiś grubszy numer. Prztykacie się, dureń zostaje kropnięty, a ty musisz zaczynać z innym kolesiem.
|
Franklin Clinton
|
A ta wiedza tajemna to, kurwa, niby skąd? Mnie się nie zdarzyło.
|
Lamar Davis
|
A ten kolo z okiem. Ten z twojej okolicy? Marcus czy coś w ten deseń? Śmigałeś z jego towarem, gdy dostał za swoje, nie?
|
Franklin Clinton
|
To co innego. Czarnuch się doigrał.
|
Lamar Davis
|
Ja naszego misia Yetariana też nie chcę puknąć, lubię gościa. Ale wszystko chyba do tego zmierza.
|
Franklin Clinton
|
Słuchaj, tym razem jesteśmy na legalu. To porządna fucha. Dzięki niej w końcu sie wybijemy.
|
Franklin i Lamar dojeżdżają na miejsce.
|
Lamar Davis
|
Motor powinien być gdzieś tu pod kluczem.
|
Franklin Clinton
|
Słowo "powinien" przewija się u ciebie non stop.
|
Franklin podąża za Lamarem.
|
Lamar Davis
|
Rób to co ja.
|
Bezdomny
|
Hej!
|
Lamar Davis
|
Ten pojeb chyba czegoś chce. Hej, gościu, jak leci? W porzo?
|
Bezdomny
|
Precz, precz ode mnie! Agenci Lorda Zafo!
|
Lamar straszy bezdomnego, który przez to upada na ziemię.
|
Lamar Davis
|
Uch! Co, myślałeś, że cię stuknę, frajerze? Moczymorda. Kurwa, tylko bez ciśnienia.
|
Obok Franklina i Lamara przejeżdża samochód z gangsterami.
|
Lamar Davis
|
O tak. Ruszaj się, dziwko.
|
Franklin Clinton
|
Ni cholery nie podoba mi się to. Niech wszystko pójdzie gładko.
|
Lamar Davis
|
W tym burdelu gładkie jest tylko twoje cipsko.
|
Franklin Clinton
|
Co zrobiłem w poprzednim życiu, że teraz użeram się z takim debilem?
|
Lamar Davis
|
To rutynowy manewr, stary. Wyluzuj.
|
Franklin Clinton
|
Ci Vagosi wyglądają niby rutynowo? A ta podejrzana uliczka?
|
Lamar Davis
|
To Vespucci Beach.
|
Franklin Clinton
|
Ale ta gorsza strona Vespucci Beach. Okolica okolicy nierówna.
|
Lamar Davis
|
Ej, ej, poczekaj. Musieli go gdzieś tu skitrać.
|
Franklin przeszukuje garaże.
|
Lamar Davis
|
Niech to chuj. Ja tu żadnego motoru nie widzę, stary.
|
Franklin Clinton
|
No nie pierdol.
|
Gangster #1
|
Hola, amigos!
|
Lamar Davis
|
Hola, ese!
|
Gangster #1
|
Widzieliśmy, jak próbujecie się tu zaczaić.
|
Lamar Davis
|
Ta? A to widziałeś, skurwysynu?
|
Lamar wyciąga broń i mierzy do gangstera, po czym ten wyciąga broń.
|
Lamar Davis
|
Kurwa!
|
Lamar zabija gangstera i rozpoczyna strzelaninę.
|
Gangster #2
|
Oj! Vamos!
|
Lamar Davis
|
Skurwiel!
|
Gangster #2
|
Chodźcie tu wszyscy! Złaźcie na dół!
|
Franklin Clinton
|
Ziomek, wolałbym zebrać bęcki, niż się, kurwa, strzelać!
|
Lamar Davis
|
Dorwać frajerów! Schowaj gdzieś dupsko! Kurwa, jedyna droga ucieczki. Schowaj się za tym pickupem. Napierdalają do mnie z rusztowania. Strzel w kanister!
|
Franklin chowa się i wysadza w powietrze kanister, przy którym stoją gangsterzy.
|
Lamar Davis
|
Popatrz, co narobiłeś. Za mną, kończmy z tym. Co to dla nas kilku więcej jebańców do odstrzału?
|
Franklin Clinton
|
Dobrze dobierasz sobie przeciwników, czarnuchu.
|
Lamar Davis
|
Jeden matoł na balkonie! Niech ktoś im powie, że to legalne przejęcie mienia.
|
Franklin Clinton
|
No i cichą robotę szlag trafił.
|
Lamar Davis
|
Uwaga! Wysypują się przez drzwi!
|
Z wiaty wyjeżdża auto z gangsterami.
|
Lamar Davis
|
Bierz tę brykę! Kurde! Ja pierdolę!
|
Lamar ostrzeliwuje auto, po czym to rozbija się.
|
Lamar Davis
|
Wal w paliwo, ziomuś.
|
Franklin strzela w paliwo; auto eksploduje.
|
Lamar Davis
|
Nie podkurwiać piromana!
|
Franklin Clinton
|
Stary, wpadliśmy tu tylko po motor.
|
Motocykl wyjeżdża zza rogu.
|
Lamar Davis
|
Ale widzisz, tam jest, skurwiel. Cho no tu, czarnuchu, mamy dla ciebie papiery.
|
Franklin Clinton
|
Naprawdę mamy jeszcze przejąć towar po takiej akcji?
|
Lamar Davis
|
Ty prowadzisz, nie?
|
Franklin i Lamar wsiadają do auta ruszając w pościg za Estebanem.
|
Wersja A
|
Franklin Clinton
|
Ale pojeb. Po co kasować tych wszystkich gości?
|
Lamar Davis
|
Też tam byłeś. Popraw mnie, jeśli się mylę, ale odstrzeliłeś więcej typów niż ja.
|
Franklin Clinton
|
Tak, ale to ty zacząłeś, matole.
|
Wersja B
|
Lamar Davis
|
Bierzmy go, ziomek. Trzeba zarobić.
|
Franklin Clinton
|
A na chuj ci kasa, jeśli dostaniesz 25 lat do dożywocia? Zmasakrowaliśmy tych cweli. Ja pierdzielę!
|
Lamar Davis
|
Mówiłem, ciśnij na maksa.
|
Franklin Clinton
|
Po tobie powinienem pocisnąć za ten dym. Olać motor.
|
Lamar Davis
|
Stary, już ci spylił.
|
Franklin Clinton
|
Zapierdala jak na zajebistej rakiecie, durniu.
|
Lamar Davis
|
Wpakuj mu kulkę. Lepsze parę rys na sprzęcie, niż wrócić z niczym. Skurwiel nam ucieka.
|
Franklin Clinton
|
Bo ma pod tyłkiem porządny silnik.
|
Lamar Davis
|
O w mordę, panie profesorze. Racja. Zastrzel chuja. Pozwalasz mu uciec. Już go prawie miałeś. Kropnij go.
|
Franklin pozbywa się Estebana.
|
Lamar Davis
|
O w pytę! Gleba! Musimy się skitrać. Bierz motor i spotykamy się na myjni przy Innocence.
|
Franklin wsiada na motor i odwozi go pod myjnię.
|
Franklin Clinton
|
Chyba muszę od ciebie odpocząć. Jesteś psychopatą! W końcu ci odjebało!
|
Lamar Davis
|
Krew nie woda. W końcu jestem Apaczem. I tak, kurwa, dobrze, że obeszło się bez rzucania tomahawkiem i skalpowania tych zasrańców.
|
Franklin Clinton
|
Sztywniaków nie wycyckamy, wodzu Smętny Fiucie.
|
Lamar Davis
|
I chuj, nie wycyckamy, to nie. Ja zatrzymam tego skurwiela dla siebie. Powiedz Simeonowi, że nic z tego.
|
Franklin Clinton
|
Sam mu to powiedz, jebany cieciu!
|
Wiadomość od Lamara po misji.
|
Lamar Davis
|
Ziomuś. Długas wychodzi! Dłuuuuugas! Odsiedział swoje. Dryndniemy do ciebie.
|