Franklin zbliża się do mieszkania cioci.
|
Denise Clinton
|
Dziewczyno, no pewnie, że uratowałam chłopakowi życie.
|
Otwierają się drzwi do domu; Denise wychodzi ze swoją koleżanką z mieszkania, a Franklin próbuje się przed nimi ukryć.
|
Denise Clinton
|
Ale wiesz co? Zaczyna mnie to trochę przerastać.
|
Koleżanka Denise
|
Nie wiem, jak ty sobie radzisz.
|
Denise Clinton
|
Po prostu. Przecież jestem kobietą.
|
Koleżanka Denise
|
Święta prawda.
|
Denise Clinton
|
Dziewczyno, zrobiłabym wszystko, co w mojej mocy, ale wiesz jacy są chłopcy. Czekaj chwilę… Hej… Daleko jeszcze?
|
Koleżanka Denise
|
Nie zrobiłyśmy nawet pięciu metrów.
|
Denise Clinton
|
Wiem. Tak tylko pytam.
|
Koleżanka Denise
|
To spacer duchowy. Ćwiczy duszę i ciało. To jest teraz w modzie. My kobiety, wolny duch!
|
Denise Clinton
|
My kobiety…
|
Denise i jej koleżanka
|
Niech upadnie męski ruch! My kobiety, to nasz płacz. My kobiety, to nasz krzyk! My kobiety, obawy zwalcz! My kobiety, wolny duch!
|
Franklin wychodzi z ukrycia i chce wejść do domu.
|
Lamar Davis
|
Cholera! Franklin, to twoja ciotka?
|
Franklin Clinton
|
Tak. Dzięki Bogu, że na nią nie wpadłem. Bawi się w jakieś duchowe spacery i takie tam… Próbuje w ten sposób…
|
Lamar Davis
|
Nie wrzucaj tak swojej ciotce, ona ma… Jest w dechę, że ja pierdolę. Idziemy.
|
Franklin Clinton
|
Dokąd?
|
Lamar Davis
|
Musimy podskoczyć za róg i coś odebrać. Ponawijamy po drodze.
|
Franklin Clinton
|
A może by, kurwa, podjechać?
|
Lamar Davis
|
Taki kawałek? Z Chopem? Musisz ruszyć to swoje spasione dupsko.
|
Franklin Clinton
|
No dobra, szczupły skubańcu.
|
Franklin idzie z Lamarem odebrać coś za rogiem.
|
Lamar Davis
|
No weź, czarnuchu. Nie mamy czasu. Dajesz, ziomuś.
|
Franklin Clinton
|
Co ty kombinujesz?
|
Lamar Davis
|
Porwanie, facet. Tamten czarnuch D, typ z Ballasów.
|
Franklin Clinton
|
Stary, mówiłem, że ja się w wojny gangów i vendetty nie bawię. Chciałbym coś wreszcie odłożyć.
|
Lamar Davis
|
No to będziesz miał z czego. I żadnej wojny nie będzie. To wszystko pozory. Musisz się rozróżniać takie sprawy.
|
Franklin Clinton
|
Nie no, kurwa, świetnie. Ciotka się normalnie posika z radości. I tak chce mnie wpędzić do grobu, żeby mieć dom dla siebie.
|
Lamar Davis
|
Ty prowadzisz.
|
Franklin z Lamarem wsiadają do auta i ruszają w drogę[1].
|
Lamar Davis
|
Jedziemy na Vinewood Boulevard.
|
Franklin Clinton
|
Lubię twojego psa, ziomek. Mamy coś wspólnego – ty nam ciągle bruździsz.
|
Lamar Davis
|
Rany, wożę wasze zapchlone dupska, ziomek. Zobacz, co przygotowałem.
|
Rozmowa jeśli nie wykonamy jeszcze misji Ojciec i syn.
|
Franklin Clinton
|
Co za chujnia. Widziałeś może Tanishę?
|
Lamar Davis
|
Jest ustawiona. Tylko my, kurwa, nie mamy się jak ustawić.
|
Franklin Clinton
|
No wiem, wiem, ziomuś. Ale słuchaj, poznałem jednego faceta, białasa. Naprawdę poważnego gościa. Skurwiel wie co, jak i czym. Na pewno nam coś nagra.
|
Lamar Davis
|
Nikt nam nie musi nic nagrywać, ziom. Znam te ulice.
|
Franklin Clinton
|
Ty? Znasz ulice? Jedyne, na czym się znasz, to dilowanie trawą i wyciąganie kasy z plastiku. I spuszczanie benzyny z baków. Co ty, kurwa, przekupka na targu jesteś?
|
Lamar Davis
|
Oż kurwa, stary, ale wtedy pierdolnęło.
|
Franklin Clinton
|
Słuchaj, ja się śmierci nie boję. Czaisz? Ale chciałbym zginąć za coś istotnego. Na tym polega bycie Gangsterem z Forum.
|
Lamar Davis
|
I wiem jedno: bossowie mają takich jak my w głębokim poważaniu.
|
Franklin Clinton
|
No to chuj z bossami. Czaisz, czarnuchu? To nie jest, kurwa, piramida.
|
Lamar Davis
|
No to chwila. Choć raz posłuchaj swojego ziomala. Posłuchaj, co ziom ma do powiedzenia. Chcesz, czarnuchu, zarobić? To jest to, mój ty czekoladowy brachu. Czterdzieści patoli. Szybka sprawa. Gotówka do ręki. Dwa dni roboty, żadnych trupów. Ani jednego.
|
Franklin Clinton
|
E tam. Znowu narobimy dymu z Ballasami. Na chuj nam ten ból?
|
Lamar Davis
|
Będziemy w przebraniu. Nikt się nie dowie, że to my.
|
Franklin Clinton
|
Ta, jasne. To się jeszcze okaże.
|
Rozmowa jeśli wykonamy wcześniej misję Ojciec i syn.
|
Franklin Clinton
|
Ziom, po co my to robimy?
|
Lamar Davis
|
Zapewniamy sobie dochód.
|
Franklin Clinton
|
Raczej większy dramat.
|
Lamar Davis
|
Simeonowi nasze dobro to wisi i powiewa, nie? Dba tylko o siebie, co?
|
Franklin Clinton
|
No na to wychodzi.
|
Lamar Davis
|
To jak dwóch dupowatych palantów ma się wybić?
|
Franklin Clinton
|
Musi się wziąć w garść.
|
Lamar Davis
|
Otóż to. Jesteśmy dobrze zmotywowanymi skurwielami z żyłką przedsiębiorczości.
|
Franklin Clinton
|
Taa, jasne. Dobrze zmotywowanymi, samowystarczalnymi kolesiami, tak? Chyba w branży kidnaperskiej.
|
Lamar Davis
|
No, zaczynamy wysoko.
|
Franklin Clinton
|
Tylko że zawsze źle na tym wychodzimy, nie? Wszystko przez te twoje kombinacje.
|
Lamar Davis
|
Może i nie wszystkie wypalają, ale nie powiedziałbym, że zawsze źle na nich wychodzimy. Mogło być gorzej.
|
Franklin Clinton
|
Niby żyjemy, ale bogatsi też nie jesteśmy.
|
Lamar Davis
|
A jak ci się widzi 40 koła? Bo na tyle się właśnie zanosi.
|
Franklin Clinton
|
Uwierzę, jak dostanę do ręki.
|
Lamar Davis
|
Dzielimy na trzech, ziom. Ja, ty i Chop.
|
Franklin Clinton
|
Chopowi gówno do tego. On jest stażystą.
|
Lamar Davis
|
Słyszysz, Chop? Franklin chce cię wydymać na kasę. Chop to wolny duch. Może sobie szczekać, ile chce.
|
Franklin i Lamar dojeżdżają na miejsce.
|
Lamar Davis
|
Podobno jest w tej alejce.
|
D
|
Cześć, jak leci, cukiereczku? Nie jesteś przypadkiem kuzynką małej Laity?
|
Kuzynka małej Laity
|
Ta.
|
D
|
Kurna, coś taka szorstka? Próbuję tylko zagadać.
|
Kuzynka małej Laity
|
No i? Coś marna ta twoja gadka.
|
D
|
Czemu tak pogrywasz? Jestem z elity…
|
Kuzynka małej Laity
|
I chuj z tego. Jaka to różnica? Tu jest milion kolesi z elity.
|
D
|
Kurwa, a co ty na to, żebym wsadził ci w dupę jedną z tych pigułek X? Wtedy dopiero będziesz błagać o jeszcze, cukiereczku.
|
Kuzynka małej Laity
|
Obrzydliwe.
|
Lamar Davis
|
I co teraz, D? Dałbyś gangsterom poruchać.
|
D
|
Spierdalaj, frajerze. Nie będę się dzielił dupą z Rodzinami.
|
Kuzynka małej Laity
|
Nikt nie będzie niczym się dzielić.
|
D
|
Stul ryj, suko!
|
Kuzynka małej Laity
|
Chuj ci w dupę, czarnuchu!
|
D
|
Pierdolcie się. Nie wiecie, cioty, że paradowanie w maskach z barwach gangów jest zabronione?[2]
|
Lamar wyciąga pistolet i mierzy nim w stronę D.
|
Lamar Davis
|
Co ty nie powiesz, czarnuchu? Chcesz nas podkablować?
|
Kuzynka małej Laity
|
O w mordę!
|
Lamar Davis
|
Ty parówo.
|
D ucieka na swoim motocyklu.
|
D
|
Spierdalaj. Zmywam się stąd!
|
Franklin Clinton
|
Uważaj na siebie, ziom!
|
D
|
Chuj wam w dupę cwele.
|
Lamar Davis
|
Dorwijcie czarnucha. Chodź, spadamy. Do vana! Musimy się zwijać.
|
Franklin z Lamarem wracają do furgonetki i ruszają w pościg za D.
|
Franklin Clinton
|
Ma motor, nie dogonimy go!
|
Lamar Davis
|
Nie zamulaj.
|
Franklin Clinton
|
Chwilę Chop.
|
Lamar Davis
|
Ziomek ucieka!
|
Dialog A
|
Franklin Clinton
|
Wszystko okej, Chop? Kurwa, po co to było? Mogliśmy się na niego zaczaić.
|
Lamar Davis
|
Patrzyłeś ty ostatnio w lustro? Małym czarnuchem to ty nie jesteś. Czaić to się możesz na miejsce siedzące. Zrób ten swój pojebany trik z koncentrowaniem się. Nie mam pojęcia, co w tej chwili kombinujesz. Może trzeba będzie przemyśleć podział 60-40.
|
Franklin Clinton
|
Ja? Ty tu gówno robisz! Chop robi więcej, żeby dopaść czarnucha, chociaż tylko się ślini.
|
Dialog B
|
Lamar Davis
|
Czterdzieści patyków właśnie nam odjeżdża. Widziałeś, jaka sucz? Dziesiątka jak się patrzy. Brałbym ją jak rolnik dotacje.
|
Franklin Clinton
|
Ty się lepiej weź w garść i skup się na robocie. Jesteś gorszy niż Chop.
|
Lamar Davis
|
Jeśli on się zmyje, bo ty nie masz melodii na ten twój popisowy numer z kółkiem, to naprawdę się spienię, ziomek.
|
Franklin Clinton
|
Apaczu. Będziesz w stanie wytropić tego czarnucha, jak się schowa? W końcu twoi przodkowie nauczyli cię tropić bizony i inne takie.
|
Lamar Davis
|
Nie będę przed tobą odstawiał indiańca jak w teatrzyku o Dzikim Zachodzie. To podpada pod rasizm.
|
Franklin Clinton
|
Ale z ciebie zjeb! Jak następnym razem będziemy ścigać skurwieli, to takich w samochodach, jasne? Wszystkie te śmieci na dwóch kółkach. Jak mamy go capnąć, to zróbmy to porządnie. Pamiętasz ziomali z podwórka?
|
Lamar Davis
|
Ta, to dopiero były lamusy.
|
Franklin Clinton
|
Ano właśnie. Gliny namierzyły im komórki, jak tylko zadzwonili z żądaniami okupu. Triangulacja i te sprawy. Helikoptery śmigały nad całym gettem. Permanentna inwigilacja.
|
D zostaje potrącony przez autobus i spada z motocykla.
|
Franklin Clinton
|
O cholera!
|
Lamar Davis
|
Szlag, ale ma przerżnięte! Ziom, bierz Chopa, łap tego ciula!
|
Franklin wychodzi z furgonetki i spuszcza psa na D.
|
Franklin Clinton
|
A ty jak zwykle będziesz się opierdalał, czarnuchu. No dalej, Chop, dawaj. Odgryź cwelowi dupsko!
|
Lamar Davis
|
Bierz go!
|
Franklin i Chop ruszają w pościg za D.
|
Franklin Clinton
|
Chcemy tylko dostać swoją kasę, gościu. Daj sobie spokój. Nie chcę ci zrobić krzywdy. Nie chcesz mieć kuku, więc się nie ruszaj.
|
D
|
Przegięliście pałę!
|
Franklin Clinton
|
Stój, zaszczepimy cię na tężec, ziom! Przynajmniej sobie pobiegam. Tam dokąd cię zabieramy, nie znajdziesz zastrzyków na wściekliznę. Dobra psina. Jak skończymy, to przez tydzień będziesz srał Ballasami. A Lamar będzie to sprzątał. Normalnie jak na sgrupowaniu biegaczy. Już jest twój!
|
D wskakuje na odjeżdżający pociąg.
|
Franklin Clinton
|
Kurwa! Dalej, piesku. Znajdź typa. Chop, wyniuchaj go. Pokaż, gdzie się schował. Bierz go, Chop. Zabunkrował się w wagonie.
|
Franklin otwiera wagon, który wywęszył Chop.
|
Franklin Clinton
|
Nie masz gdzie uciec! Kurwa, nikogo tu nie ma. Dalej, Chop. Szukaj!
|
Franklin otwiera kolejny wagon.
|
Franklin Clinton
|
Na ziemię, gnido! Lamar mógłby się ruszyć. Leć wąchać. Kawał z ciebie skurwiela, stary. Ruszamy. Szukaj. I gdzie on jest? Gdzie się schował? Chop, coś tam zwąchał? Nie. Nie tego szukamy.
|
Chop podbiega do psa i zaczyna się z nim parzyć.
|
Franklin Clinton
|
Chop, przestań. Zostaw tego psa. Mamy robotę. Cholera ziomuś. To jest facet. Chop. Ty to wszystko byś przeleciał. Złaź z niego zbereźny drabie.
|
Franklin odsuwa Chopa od psa.
|
Franklin Clinton
|
Nie czas na ciupcianie, Chop. Daj już spokój. No chodź, ty chutliwy skurwielu. Potrzebujesz jakiejś musztry czy czegoś. Chop, szukaj tego tłustego chujogniota! Czujesz skurwiela, piesku? Ej, Chop. Pachnie ci to Ballasem?
|
Franklin otwiera trzeci wagon.
|
Franklin Clinton
|
Nigdzie nie uciekniesz. Boisz się psów, czarnuchu?
|
D
|
Kurwa! Chuj z tobą i twoim durnym psem.
|
Franklin Clinton
|
Chop, nie posuwaj go, tylko gryź. Rozszarp go.
|
Chop przewraca D i zaczyna go gryźć.
|
D
|
Wypierdalaj, pizdo!
|
Franklin Clinton
|
Dobra psina, dobra.
|
D
|
Ta jebana suka mnie ugryzła!
|
Franklin Clinton
|
Zamknij ryj. Dawaj tu!
|
D
|
Ja tam, kurwa, nie mam nic do Chamberlainów.
|
Franklin Clinton
|
My jesteśmy niezależni.
|
D
|
Kurwa, no co ty?!
|
Franklin zabiera D do furgonetki.
|
Franklin Clinton
|
Ładuj się do furgonetki, gnoju!
|
D
|
Kurwa! Lamar Davis, to ty, czarnuchu?
|
Lamar Davis
|
Zamknij ryj, czarnuchu i wsiadaj.
|
D
|
No pewnie, to ty, czarnuchu…
|
Franklin Clinton
|
Jebany tępak.
|
D
|
Nie no, stary, mówiłem, że nic do was nie mam.
|
Franklin Clinton
|
No, dawaj. Zamknij mordę.
|
Na tył furgonetki wchodzi Chop.
|
D
|
Kurwa, stary, co jest?
|
Franklin Clinton
|
Waruj.
|
D
|
Trzymaj z dala ode mnie tego pokurwionego kundla!
|
Lamar Davis
|
Ruchy! No już!
|
D
|
Kurwa!
|
Franklin wsiada do samochodu i rusza w stronę domu Lamara.
|
Franklin Clinton
|
Jak nie wyszkolisz Chopa, to będzie taką samą porażką jak ty.
|
Lamar Davis
|
Zwiążemy go u mnie.
|
D
|
Jedziemy do ciebie? Byłem tam, gdy jeszcze waliłeś w pieluchy.
|
Lamar Davis
|
Stul pysk. Nie znasz mnie.
|
D
|
Wiedziałem, że to ty, jeszcze zanim ściągnąłeś chustę. Zawsze byłeś durniem, Lamar.
|
Lamar Davis
|
Serio? Czyli trzeba będzie cię sprzątnąć, gdy odbierzemy nasze czterdzieści koła.
|
D
|
Gówno odbierzecie. Federalni zabolcują was w dupę, zanim się obejrzycie.
|
Lamar Davis
|
Cisza. Muszę zadzwonić.
|
Lamar dzwoni przez telefon.
|
Lamar Davis
|
Mamy waszego ziomala.
|
Franklin Clinton
|
Dzwonisz do nich z komórki? Oczy ci pizdą zaszły? Zaraz nas namierzą!
|
Lamar Davis
|
Chcemy czterdzieści tysięcy. Płatne mnie albo księdzu na pogrzebie.
|
Franklin Clinton
|
Coś ty odjebał? Właśnie pokazałeś im, gdzie jesteśmy. Teraz musimy spierdalać stąd. Wypierdalaj. A ty oddawaj telefon.
|
Franklin zabiera Lamarowi telefon i wyrzuca go na ulicę.
|
Lamar Davis
|
Kurwa, co ty?
|
D
|
Jebcie się wszyscy. Jeszcze się zobaczymy…
|
D wychodzi z furgonetki.
|
Franklin Clinton
|
Koleś, ciesz się, że w ogóle widzisz na oczy, bo daliśmy ci taryfę ulgową. Zapamiętaj to sobie!
|
D
|
I jeszcze wisicie mi motor, skurwysyny!
|
Frankln odwozi Lamara do centrum rekreacyjnego.
|
Lamar Davis
|
Weź się nie wydurniaj. Jedziemy skrótem.
|
Franklin Clinton
|
Kurwa, czarnuchu, co z tobą?
|
Lamar Davis
|
Przecież chciałem załatwić kasę. Co z tobą, do chuja pana? Lubiłem ten telefon.
|
Franklin Clinton
|
Lubiłeś, co? Ściągnąłeś na nas gliny.
|
Lamar Davis
|
Mogłem połknąć kartę. I jak by nas namierzyli?
|
Franklin Clinton
|
Za późno. Stało się. Przynajmniej oszczędziłem ci upokarzającego dłubania we własnej kupie.
|
Franklin dowozi Lamara na miejsce.
|
Lamar Davis
|
Dobra, skurwielu.
|
Franklin Clinton
|
Sam jesteś skurwiel. Uważaj na Ballasów. Będą chcieli cię dorwać. Gliny też będą się na ciebie czaić.
|
Lamar Davis
|
Chuja mnie to boli. Jestem w końcu gangsterem. Wiesz, jaki jestem. Poradzę sobie.
|
Franklin Clinton
|
Chuja tam sobie poradzisz.
|